Honeymoon X - Hollyweed
Hollywood i Beverly Hills - miejsca marzeń Oliwii. Spędziliśmy w Beverly Hills kilka kaszlących nocy w samym centrum dzielnicy błyskotek i gwiazdeczek. Nawet karta parkingowa zezwalająca na zostawienie pojazdu na noc na ulicy była błyszcząco różowa. Jakie szczęście, że woziliśmy się prawie maskelkarem a nie Fiestą - trochę byłby obciach.
The most important honeymoon stop for Oliwia - Beverly Hills. We couldn't find the 90210 but we found a nice B&B in walking distance to Sunset Blvd. with many nice locations in the neighborhood. Everything there was glamorous and expensive - even the parking permit sheet - pink and shiny. A perfect match for our car.
Jeden dzień spędziliśmy szlajając się po Alei Gwiazd i Hollywood. Szczerze mówiąc, to poza fajną krętą drogą na wzgórze, to szału nie ma. Sama Aleja Gwiazd chowa się przy tej w Nowej Soli. Gwiazdy wsadzone w ulicę i napis. Żadnego odcisku dłoni, palca, stopy, czy co tam jeszcze ma dana gwiazda fajnego. No ale jak widać, dla narodu Amerykańskiego posiadanie gwiazdy na alei to jest coś. Coś tak wielkiego, że można nawet zostać prezydentem!
Hollywood Walk of Fame. I don't know why, but I was sure, that there are handprints of the famous people inside of the stars - but there are no hand-, foot- or whatever-prints on the Walk of Fame. Even in Nowa Sól we have handprints of polish stars - but not presidents... What else on the Walk of Fame? You can buy a map with the houses of most famous Hollywood residents or take a guided tour. Or you can even rent a BMW i8 to do the tour by yourself. i8 seems to be more cool than a Hellcat here... Strange world.
Napis Hollywood został niedawno zmieniony przez "wandali" na Hollyweed (święta trawka) - co moim zdaniem lepiej oddaje atmosferę tego miejsca. Wystarczy się przejść po Sunset Boulevard wieczorem. My szukaliśmy romatycznej kolacji. Niestety większość miejscówek była zajęta i trafiliśmy do nikomu nie znanej knajpki Rainbow - pachnącej trawką i starą pizzą. Ze względu na ten cudowny klimat, knajpka Rainbow była miejscem przesiadywania Johna Lennona, Alice Coopera, Elvisa Presleya... No a Gunsi nawet nakręcili w niej kilka ujęć do teledysków nikomu nieznanych utworów jak November rain czy Don't cry... No ale pizza była serio średnia.
Hollyweed - the name matches the place much better than Hollywood. Especially in the evening. We were looking for a nice dinner location. I wasn't easy. Every place was already reserved... Finally, we got our table in an unknown location - Rainbow Grill and Bar. The most Rock 'n Roll place in LA. A place where Alice Cooper ate a dead chicken, Elvis drank a cocktail next to Lennon and Ringo smoking some weed (or wood), and where Guns 'n Roses made a footage for November rain and Don't cry videos. However, the pizza was not the best I've ever eaten.
Na koniec cudownych dni, kilka chwil fabryce marzeń - Universal Studios. Na wstępie tradycyjny szok cenowy, a potem kolejjjjkiii do kolejek. Rekordowa okazała się kolejka na wycieczkę po studio. Grubo ponad godzinka czekania. Także, polecamy bilet VIP - $50 więcej = kilka godzin więcej na atrakcje, dzięki ominiętym kolejkom. A atrakcje są mega hiper super - tak jak filmy owej wytwórni. Tak zapierające dech w piersiach, że jedyne zdjęcie jakie mam, to Hogwart widziany z parkingu.
We spent our last LA day in the Universal Studios. The first thing I would recommend to anybody going there is to buy the VIP ticket. You'll save few hours time for attractions, we spent waiting in the line. What more? The attractions are really great. The virtual reality trip in Hogwart, the wet journey in Jurassic Part or the crazy Mummy ride. But the really best one is definitely the stunts show Water World. It was so amazing, that I completely forgot to take any pictures and have only one from the parking - Hogwart in the sunset.
Komentarze
Prześlij komentarz