France III - Inside
Po spacerach na świeżym powietrzu, nadszedł czas duchoty, tłumów i piękna. Wizyta w jednym z najpopularniejszych muzeów świata. Niegdyś pałac francuskich władców - dziś, największe muzeum sztuki na świecie. Ten drobny fakt - "największe" - niestety nie został przez nas należycie rozważony, i zaplanowanie połowy dnia na sztuczną ucztę (sztukową?) było zdecydowanie za optymistyczne.
This time Louvre, Lafayette and Notre-Dame. Because of significant worsening of my english - please, use google translate.
No więc tak - ponad 90% odwiedzających biegnie, by zobaczyć jeden z nudniejszych obrazów w całej kolekcji Luwru. Oczywiście, nie podlega wątpliwości, że Mona Lisa Leonarda jest dziełem wybitnym i pełnym tajemnic (kim była? i czemu linie horyzontu z lewej i prawej się nie stykają), że jest dziełem o wartości prawie 800 milionów dolarów, ale ... czy nie ma w Luwrze dzieł ciekawszych? I nie, nie mówię tu o dziele, które idzie odwiedzać 99% francuskich gości, czyli o monumencie Rewolucji Lipcowej, o Wolności wiodącej lud na barykady (pierwsze zdjęcie - dla tych mniej dokształconych), ale o dziełach opisujących historię medycyny. Np. pierwszy zabiegu powiększenia piersi, za pomocą węża i jego jadowitych kłów.
Idąc dalej tropem medycyny - figury starożytne, przedstawiające różne dolegliwości i mutacje, jak np. wodniak jądra, bądź głowy i twarze w przypadkach różnych wad i niedorozwinięci. No i człowieko-kaczka.
Po spotkaniu z nagim Hiacyntem, nadszedł czas na ucztę w Napoleońskim stylu. Poza napoleonkami, serwowanymi na porcelanowej zastawie, zapodano jeden z największych żyrandoli w Europie, oraz Wenus z Milo z amputowaną ręką.
Po obowiązkowych punktach wycieczki, takich jak Louvre i zachód słońca z wieżą w tle, nadszedł czas na szoping. Zniesmaczeni niemożliwością znalezienia jakiejkolwiek toalety w Harrodsie, udaliśmy się do galerii Lafayette - chyba jedynego miejsca na świecie, w którym kopuła zwieńczająca budowlę nie znajduje się na jej ostatnim piętrze, a poniżej. Poza tą nowinką, sporo bielizny, perfum i cudnych makaroników.
Koniec wpisu trochę poważniejszy i już bez zbędnego komentarza.
The End.
Komentarze
Prześlij komentarz