Honeymoon I: Gotham City


 Miesiąc miodowy - część pierwsza - Nowy Jork. Miasto powitało nas całkowitą szarością. Drapacze chmur udowadniały słuszność swej polskiej nazwy. Cztery dni, to zdecydowanie za mało, aby poznać choćby jedną z 469 mil kwadratowych Miasta.

Honeymoon - part one - New York. Actually, I wanted to translate the polish sentence in English, but it makes really no sens. The "skyscraper" has nothing to do with the grey clouds, responsible for the "grey" weather, that forced me to remove the color from the pictures...







Manhattan - centrum centrów, wielkie, tłoczne, prostopadłe. Aby podbudować małżeński nastrój, chodziliśmy po sklepach z ciuchami i aparatami (żydowski B&H Photo robi wrażenie... Brandy Melville oczywiście też) oraz ślub w plenerze w Central Parku.

Manhattan - the Gotham City, crowded, big, orthogonal, with super-heros on each corner: Batman, Joker, Captain America (me) and a only-body-painted-female-super-hero - my favorite one.






Brooklyn - nasza noclegownia. Mieszkanie pieska imieniem Jitsu. Miejsce, w którym lepiej patrzeć pod nogi, aby nie wpaść do otwartej piwnicy i nie złamać karku. Polskie okienka na węgiel wydają mi się znacznie bezpieczniejsze. Miejsce, w którym chciałbym parkować cudzym autem uderzając w wszystko naokoło - co zdaje się być tutaj normą.

Brooklyn - the place where we stayed - stayed by Jitsu. We couldn't understand, why every second cellar was opened (big hole in the pavement) and were wondering, how my people pass away every day falling into. Seeing all the scratched cars, probably less than in car accidents.  









The end.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bavaria's cars

Honeymoon III - Big Things

Honeymoon VI - 唐人街